
Kiedy na świecie nie było dziecka podróżowanie było bajecznie proste. Wystarczyło kupić bilety, wrzucić najważniejsze rzeczy do walizki i ruszyć w drogę. Potem pojawia się mały człowiek i świat staje do góry nogami. “Już nigdzie się nie ruszę, jestem uwiązana z domem, z tymi wszystkimi gadżetami dla niemowlaków, a na samą myśl o długiej podróży z wrzeszczącym dzieckiem przechodzą mnie dreszcze”. STOP! Podróżowanie z niemowlakiem wcale nie musi być męką. Nie ma co martwić się na zapas.
Kiedy zacząć podróżowanie z dzieckiem?
Tak naprawdę nie ma ustalonej granicy. To my rodzice najlepiej znamy nasze dzieci, wiemy jak szybko potrafią się zaaklimatyzować i jak znoszą podróż samochodem. Jeśli jest taka możliwość, to warto porozmawiać o tym z pediatrą prowadzącym. Wszystkie nasze wypady konsultowaliśmy z naszym lekarzem, który udzielił nam wiele cennych wskazówek. Dobrze zaplanowany i przemyślany wyjazd nie będzie koszmarem ani dla dziecka, ani dla rodziców.
Kiedy zaczęliśmy?
Przed ciążą, a nawet nosząc pod sercem syna chciałam zwiedzić i zobaczyć jak najwięcej, bo byłam przekonana, że z małym dzieckiem będzie ciężko się gdziekolwiek ruszyć. Nasz syn jest bardzo grzecznym i pogodnym dzieckiem, chociaż teraz pokazuje swój charakter. Urodził się w 2017 roku pod koniec września, który okazał się bardzo ciepłym miesiącem, podobnie jak październik i połowa listopada. Nic nie stało na przeszkodzie, aby wybrać się trochę dalej (20 km) od naszego domu. I tak dwutygodniowy JK pojawił się na spacerze w zupełnie nowym miejscu. Dobrze poznałam rytm mojego niemowlaka, dlatego wiedziałam, że po przewinięciu i po karmieniu mamy około 3-4 godziny. Wypad był bardzo przyjemny, w samochodzie nie było problemu, a nasz syn przespał cały spacer w wózku. Przebudził się kiedy wchodziliśmy na parking, ale szybko nakarmiłam go w samochodzie (kp) i wróciliśmy do domu. To był dla nas sygnał, że wcale nie jest tak źle i co jakiś czas powtarzaliśmy podobne wypady.
W dłuższą podróż (ok. 160 km) wybraliśmy się kiedy mały miał 3 miesiące. Był styczeń, nieciekawa pogoda i koszmarny kombinezonik do ubrania. Ubieranie niemowlaka na zimowe wypady był dla mnie jedynym minusem. Z przewijaniem i karmieniem nie było problemu. Zaszyliśmy się w restauracji, gdzie zjedliśmy pyszny obiad, a przy okazji nakarmiłam małego i zmieniłam pieluszkę. Tutaj relacja z Colmar.
Później był Gstaad (200 km), gdzie Janek po raz pierwszy nocował w innym miejscu, potem Stein am Rhein, 3 x trasa do Polski samochodem (1200 km) i z powrotem do Szwajcarii, weekend nad Jeziorem Como (300 km), pierwszy lot samolotem, wypad nad Jezioro Garda (500 km), wakacje na Krecie.
Więcej o miejscach, w których byliśmy: PODRÓŻE
Podróżowanie z niemowlakiem nie musi być męką!
Z samochodem poszło nam całkiem nieźle i podobnie było z lataniem. JK miał niecałe 8 miesięcy kiedy pierwszy raz leciał samolotem, czyli wcale nie był taki malutki. Rozważaliśmy lot kiedy mały miał niecałe 3 miesiące – nasza pediatra nie miała przeciwwskazań, jednak zostaliśmy na święta Bożego Narodzenia w domu.
Bardzo boję się latać, być może mam nawet awiofobię. Nie miałam obaw związanych z małym, bo miałam przeczucie, że będzie ok. Loty z synem były jak dotychczas najprzyjemniejsze! Zamiast przeżywać każde drgnienie samolotu, świst czy inne nietypowe zdarzenie, koncentrowałam się na synku i starałam się sprawić, aby ten czas był dla niego bardzo przyjemny.
Pediatra podpowiedziała, że podczas startu i lądowania powinniśmy dać małemu smoczek albo coś do picia. Małe dzieci mają problem z samodzielnym przełykaniem śliny, dlatego przy szybkiej zmianie ciśnienia zatykają się uszy. Faktycznie miała rację. Podczas naszego pierwszego lotu, samolot bardzo gwałtownie wzbił się w górę, JK szybko wypluł smoczek i zaczął łapać się za uszko. Był marudny, dlatego daliśmy mu wodę w butelce, a później przystawiłam go do piersi. Humor od razu się poprawił, a po chwili zasnął i przespał cały lot.
Podczas drugiego lotu wracałam sama z małym i akurat wtedy nad Europą szalały burze. Przez wyładowania atmosferyczne mój lot był opóźniony prawie 3 godziny. Dobrze, że nadałam bagaż podręczny i wózek, bo ciężko byłoby biegać z dzieckiem i tymi tobołkami po całym lotnisku. Sprawdziło się nosidełko, w którym nosiłam małego i kołysałam do snu. W podręcznym plecaku miałam dokumenty, elektronikę, butelki z wodą i mlekiem, a także rzeczy do przewijania. Pod ręką nosiłam kocyk, który sprawdził się podczas lotu. Oczywiście zgubiłam go, ale po kilku godzinach zorientowałam się, że go nie ma. Wróciłam do pomieszczenia z przewijakiem i był w tym samym miejscu gdzie go zostawiłam. Wylecieliśmy bardzo późno, bo dopiero przed 24. Na szczęście mały zasnął przed startem i przespał cały lot, który był bardzo przyjemny mimo ostrzeżeń o turbulencjach. To był bardzo męczący i pełen emocji dzień. W domu byliśmy po 3 w nocy.
Kolejne loty były bezproblemowe – mały zasypiał przed startem i przesypiał prawie cały lot.
Jak się przygotować?
Po pierwsze warto mieć zawsze pod ręką torbę ze wszystkimi niezbędnikami. U mnie najbardziej sprawdza się plecak, w którym mam upchane pampersy, chusteczki, matę do przewijania, ubranko na przebranie, śliniak, zabawki, butelki z mlekiem i wodą, słoiczek z jedzeniem, łyżeczkę, kocyk, a kiedy lecę samolotem, to dorzucam elektronikę i dokumenty. Kurczę i to się wszystko mieści!
Nigdy nie zapominam o własnej wygodzie. Na podróż ubieram wygodne ciuchy z naturalnych materiałów, w których mogę swobodnie karmić i nie odkrywać wszystkiego przed całym światem. Na początku krępowało mnie karmienie w miejscu publicznym, a teraz nie mam z tym żadnego problemu. Po prostu trzeba się do tego odpowiednio przygotować.
Na co zwrócić uwagę podczas podróży?
* Często zdarza się, że obce osoby łapią małego za rączkę, nóżkę, albo głaskają go po głowie. Janek jest bardzo otwartym dzieckiem, sam wyciąga rączki do ludzi i i ich zaczepia. Czasem ciężko temu zapobiec, bo trudno szybko przewidzieć co zrobi osoba obok (kelner, stewardessa, pasażer siedzący obok) i najczęściej my jako rodzice możemy działać dopiero po fakcie. Nie ma w tym złych intencji, ale jestem zdania, że w takich miejscach, gdzie przewija się dużo ludzi trzeba bardzo uważać. Dziecko później wkłada rączki do buzi, a przy okazji wszystkie bakterie. Jeśli mogę, to po takim zdarzeniu staram się przemyć małego mokrą chusteczką.
* Trzeba być także przygotowanym na to, że u niemowlaka akurat trafi się skok rozwojowy, dłuższy okres marudzenia czy ząbkowanie. To nie koniec świata, ale można się na to przygotować i jakoś przetrwać.
* W podróży często zdarzają się nam wpadki i najczęściej właśnie takie spektakularne. Dzień kupy bardzo często wypada wtedy, kiedy zaplanowany jest wyjazd. To także najlepszy moment na ulewanie i brudzenie wszystkiego dookoła, a przy okazji moich ciuchów. Jestem na to przygotowana i zawsze pod ręką mam śliniak, czystą pieluchę, mokre chusteczki i ubrania na przebranie. Zimna krew i kilka głębokich oddechów wystarczy, aby szybko ogarnąć sytuację.
* Przy wyborze hotelu warto sprawdzić, czy małe dzieci są mile widziane. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, a okazuje się, że niektóre miejsca mają adnotację, że przyjmują tylko dorosłe osoby. Jeśli już znajdziemy odpowiedni nocleg, zapytajmy wcześniej czy jest dostępne łóżeczko dla dzieci. Warto je zarezerwować od razu, bo często jest tylko jedno na cały hotel.
* Trzeba pamiętać, że podczas przewożenia samochodem dziecko powinno być w foteliku. Schody zaczynają się najczęściej wtedy, gdy jesteśmy na wakacjach. Podczas wyjazdu do Grecji zastanawialiśmy się czy nie zabrać ze sobą ogromnego fotelika, ponieważ autokar przewożący nas z lotniska ich nie udostępniał. Po pierwszej weryfikacji okazało się, że nasz mocowany jest jedynie na specjalnej bazie isofix i nie przypniemy go pasami. Podczas powrotu wypożyczyliśmy samochód z fotelikiem.
W taksówce dziecko ma prawo podróżować bez fotelika, ale w Uberze już nie (taką usługę znajdziemy jedynie w UberFAMILY).
Ten wpis powstawał przez wiele miesięcy, dlatego jestem zaskoczona jak zmieniało się nasze podróżowanie. Mój syn jest już roczniakiem i podróżowanie z większym dzieckiem jest już trochę inne.
Kilka razy usłyszałam, że niepotrzebnie męczymy dziecko. Wydaje mi się, że takie opinie rodzą się, ponieważ kiedyś podróżowanie – nawet bez dziecka – nie było łatwe. Trasa małym fiatem nad morze, bez pasów bezpieczeństwa, w upchanymi bagażami na dachu – tak dawniej wyglądały wakacje. Zupełnie inny komfort i poziom bezpieczeństwa. Wielu z nas może powiedzieć, że do 20 roku naszego życia nie zobaczyliśmy tyle, co nasze maleńkie dzieci.
Nie podróżuję z dzieckiem na koniec świata, nie zdobywam szczytów, ale takie wypady sprawiają nam wiele radości. Wierzę, że najlepsze wyjazdy jeszcze przed nami!