
Ślub dla wielu osób jest wyjątkową chwilą, a czasem nawet najważniejszym wydarzeniem w życiu. Chcemy, aby ten dzień był piękny i zapadł w naszej pamięci na długo. Pomagają nam w tym magazyny i portale ślubne, które podpowiadają jak wybrać idealną suknię ślubną i jak wyglądać olśniewająco, jakie są najmodniejsze wzory zaproszeń, z którym fotografem warto podpisać umowę… I gdyby tak się zastanowić, okazałoby się, że idealne powinno być prawie wszystko.
Niektóre z nas już w dzieciństwie marzyły o pięknym ślubie, prawie jak z bajki. Później także nie jest łatwo, bo przecież “ślub ma się tylko raz w życiu”, dlatego każdy element powinien być dopracowany. Faktycznie musi? Niekoniecznie, ponieważ ślub to nie najpiękniejsza suknia, garnitur czy dekoracje, to nie jest także impreza zorganizowana specjalnie dla rodziny. Ślub to przede wszystkim przysięga, którą składa się drugiej osobie. Jest to święto, które para młoda powinna przeżywać wspólnie i cieszyć się z niego. Oczywiście cała oprawa jest ważna, ale nie powinna być najważniejsza.
Pułapka doskonałości
Na kilka miesięcy przed moim ślubem stworzyłam tablicę na Pinterest, która pomogła mi obrać odpowiedni kierunek. Z każdym dniem przybywało inspiracji, a praca szybko posuwała się do przodu. Postanowiłam, że dekoracje i papeterię ślubną zrobię sama. Bardzo lubię tworzyć, dlatego sprawiało mi to ogromną frajdę, ale było także niesamowicie wyczerpujące. Wraz z pomocą kilku osób stworzyłam kompozycję kwiatową do kościoła i udekorowałam lokal, w którym odbywało się wesele. Zrobiłam także bukiet ślubny oraz mniejszy dla świadkowej, a także butonierkę dla męża. Byłam niesamowicie dumna z siebie, ale niestety w dniu ślubu i wesela byłam bardzo zmęczona. Patrząc z perspektywy czasu doszłam do wniosku, że nie zawsze warto być “Zosią Samosią” i lepiej zlecić niektóre czynności.
Oczekiwania vs rzeczywistość
Na pięć dni przed ślubem niechcący uderzyłam się w nos. Pech jakich mało! Krew, łzy i przerażenie. W nocy wylądowałam w dyżurującej przychodni, a słowa lekarki zabrzmiały jak zły sen: “Prawdopodobnie nos jest złamany”. Odesłała mnie do szpitala, gdzie miałam mieć zrobiony rentgen. Przed oczyma miałam obraz siebie w białej sukni z ogromnym opatrunkiem na nosie. Na szczęście okazało się, że nos jest jedynie stłuczony, a opuchlizna utrzyma się tydzień, czyli do wesela się zagoi. Całkowicie nie zeszła, ale nikt z gości tego nie zauważył, a ja także nie przejmowałam się tym.
Czy byłam idealną panną młodą? Nie. Przed ślubem chciałam wyglądać jak modelki ze zdjęć przypiętych na mojej tablicy Pinterest. Makijaż, który sobie zrobiłam był prawie taki sam jak mój codzienny. Fryzura lekko się rozsypała, a na moim palcu wskazującym prawej ręki był okropny tips, który trzeba było założyć na przybity paznokieć (pamiątka po wieczorze panieńskim). Nie było idealnie, ale patrząc na zdjęcia widzę naturalną mnie – nieidealną pannę młodą.
Moja najcenniejsza rada, którą mogę dać przyszłym pannom młodym, to być najlepszą wersją siebie i nie starać się być kimś, kim się nie jest.