
Kilka dni temu znalazłam się na pchlim targu. Było tutaj chyba wszystko… Ciuchy z lat osiemdziesiątych, buty o dziwnych kształtach, stare, straszne lalki, pluszaki, piękne naczynia, dekoracje, a wszystko to nadgryzione zębem czasu. Przyszłam raczej z ciekawości niż z zamiarem zakupu czegokolwiek, ponieważ aktualnie niczego nie potrzebuję. Widząc to wszystko, zaczęłam się zastanawiać, ile takich niechcianych rzeczy kryje się w naszym mieszkaniu. Czy ktoś chciałby to kupić albo zabrać?
Zastanawiałaś się kiedyś, ile śmieci przez całe życie pozostawia po sobie człowiek? Podobno kilka ton. Dobra, w tym wpisie już nie będę więcej straszyć, bo nie chodzi o to, aby wzbudzić jakieś złe emocje. Sama nie jestem mistrzynią zero waste, dlatego nie czepiam się innych i nie popadam w fanatyzm. Codziennie podejmuję walkę ze śmieciami i właśnie tym chcę się podzielić.
Od roku świadomie idę ścieżką zwaną less waste. Staram się robić świadome zakupy, mniej kupować i mniej wyrzucać, zastępować produkty tymi bardziej ekologicznymi i zdatnymi do recyklingu. Czasem jest łatwiej, czasem trudniej, bo to nie jest prosta droga. Zawsze jednak idę do przodu. Wiele zmieniło się na plus, kiedy do mojego podejścia less waste przyłączył się mój mąż. Razem łatwiej wprowadzać zmiany.
Less waste – co to znaczy?
Zero waste to styl życia, zgodnie z którym człowiek stara się pozostawiać jak najmniej śmieci, a tym samym nie zanieczyszczać środowiska. Zdecydowanie wolę filozofię less waste, która nie jest tak rygorystyczna i daje miejsce na małe potknięcia.
W obu ruchach, które są do siebie bardzo podobne, chodzi przede wszystkim o naszą świadomość. Ten problem istnieje, tylko niestety niewiele się o nim mówi. Nie pokazuje się alternatyw, tylko utrwala nasze stare nawyki.
Zostaliśmy przyzwyczajeni do tego, że jeśli nie wyrzucamy śmieci do lasu lub na trawnik, tylko do kosza, to wszystko jest ok. Nie śmiecimy, bo przecież odkładamy wszystko do specjalnego pojemnika, a później ktoś to wszystko zabiera z naszych oczu. A gdzie to wszystko ląduje? No właśnie…
Zostaliśmy przyzwyczajeni do szybkich zakupów, które mają nam dać chwilową radość. Później wiele tych przedmiotów, ubrań czy dodatków leży nieużywanych.
Zostaliśmy przyzwyczajeni do tego, że branie reklamówki i pakowanie w foliówki nie jest niczym złym.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że jedzenie i kawę na wynos pakuje się w plastikowe opakowania. Na mieście jedzenie podawane jest na plastikowych talerzykach, z jednorazowymi sztućcami, a napoje w plastikowym kubku i z plastikową słomką. Wszystko to po kilku minutach wrzucamy do kosza.
A można inaczej i nie jest to wcale takie trudne!
Jak zacząć żyć less waste?
Na początek proponuję chodzenie do sklepu z własną torbą i zamianę foliówek na wielorazowe woreczki na warzywa i owoce, które można kupić lub zrobić samemu. Na zakupy można również zabrać własne pojemniki, np. na mięso, ser, jajka. To bardzo łatwy pierwszy krok.
Wpis z instrukcją krok po kroku, jak uszyć woreczki z firanki, a tutaj tutorial na makramową siatkę na zakupy.
Zamiast kupować wodę w plastikowych butelkach, po prostu zacząć ją filtrować. To było coś, z czym miałam problem. Dlaczego? Na co dzień mieszkam w Szwajcarii i tutejsza woda ma dużo kamienia, widać go gołym okiem – w czajniku po kilku gotowaniach odkładają się grube płaty, widać go w szklance oraz na bateriach w kuchni i w łazience. Nie potrafiłam pić takiej wody prosto z kranu. Prawie rok temu mój mąż kupił specjalny dzbanek filtrujący. Byłam sceptycznie nastawiona, a teraz już nie pamiętam, kiedy ostatnio kupiłam wodę w butelce.
Kiedyś takich butelek wyrzucałam wiele, ale nie miałam wyrzutów sumienia, bo odkładałam je do specjalnych pojemników przeznaczonych dla PET. Zbierałam zakrętki i oddawałam je na cele charytatywne. Zbierajcie je! Nakrętki nadają się do recyklingu, za kilogram można dostać 1 zł, dlatego im więcej oddamy, tym więcej trafi na szlachetny cel.
Plastikowe butelki po napojach również mogą być ponownie wykorzystane, ale niestety w Polsce do recyklingu trafia tylko 35 procent z nich. Może się to zmienić na lepsze, jeśli wprowadzimy system kaucyjny, który świetnie działa w wielu europejskich państwach. Na przykład w Niemczech ustawiają się długie kolejki do maszyn, bo za wrzucenie każdej butelki po napoju można dostać kilkadziesiąt centów. Fajnie, nie? Nie dość, że butelka trafi do recyklingu, to jeszcze wpadnie ci trochę grosza.
Jeśli chcesz, aby podobny system działał w naszym kraju, to podpisz petycję:
System kaucyjny w Polsce – TAK dla czystego środowiska i zrównoważonego rozwoju!
Wiele produktów można zastąpić takimi, które mają naturalny skład i opakowanie łatwe do recyklingu. Przykładem są mydło i szampon do włosów w kostce, zamiast gąbki – naturalna myjka lub rękawiczka z materiału bambusowego, kubeczek menstruacyjny, szczoteczka bambusowa, maszynka do golenia na żyletki, woskowijki, wielorazowe płatki kosmetyczne, domowe środki czystości.
Ale to nie koniec! Często zapominamy o tym, że zamiast kupić, możemy zrobić coś sami. Powinniśmy dbać o to, co już mamy, tak aby dana rzecz służyła jak najdłużej. Zamiast wyrzucać, spróbujmy naprawić lub przerobić.
A co z resztą śmieci?
Przede wszystkim dobra segregacja. Opowiem trochę o szwajcarskim podejściu do śmieci. W sklepach sprzedawane są specjalne worki na śmieci i tylko takie można wynosić na śmietnik. Za 10 worków trzeba zapłacić 20 franków. Czy można jakoś zaoszczędzić? Tak, ale na pewno nie wyrzucając śmieci w zwykłym czarnym worku. Szwajcarzy bardzo szybko znajdą podejrzanego – mają ludzi wyszkolonych do szukania dowodów w śmieciach. Może Ci się upiecze, ale najczęściej dostaniesz pouczenie i worek z Twoimi śmieciami pod drzwi, a jak zdarzy Ci się to kolejny raz, to będzie na Ciebie czekał mandat w wysokości 500 franków, kolejny za 1000, a później wezwanie do sądu. Nie ma żartów!
Oszczędzić można, segregując śmieci na własną rękę. Zbieram organiczne resztki na kompost (na śmietniku jest specjalny pojemnik), szkło według kolorów, metal, makulaturę i karton (zbierany raz w miesiącu), plastikowe butelki (kontenery w dużych sklepach), odzież (wyznaczone daty zbiórek lub specjalny kontener).
Sprzedaż mebli
Przed zakupem nowego mebla sprawdzam aukcje z używanymi rzeczami. Tym sposobem upolowałam sprzęty w idealnym stanie, np. półkę pod telewizor, ramę łóżka, komodę, fotel biurowy, stolik kawowy, kosz Mojżesza, dywan. Zaoszczędziłam wiele pieniędzy i dałam tym rzeczom drugie życie.
Flohmarkt – kiermasz staroci
Szwajcarzy uwielbiają takie wydarzenia. Rezerwują miejsce na kiermaszu, a następnie wystawiają na sprzedaż niepotrzebne przedmioty. Znajdziemy tam chyba wszystko, od ubrań, butów, akcesoriów i biżuterii po antyki i dekoracje wnętrz. Pojawiają się tam nawet dzieci z własnymi stoiskami, gdzie sprzedają swoje stare zabawki, książki, ubrania i inne dodatki. Takie kiermasze organizowane są przez miasta i gminy nawet cztery razy w roku. Istnieją też second handy „Brocki”, gdzie podobnie jak na pchlim targu znajdziemy prawie wszystko. Właśnie tam można oddać niechciane rzeczy, a dochód ze sprzedaży jest przekazywany organizacjom charytatywnym.
Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj naprawdę trudno żyć tak, aby nie produkować śmieci. Są osoby, które pokazują, że jest to możliwe, jednak dla większości z nas jest to nieosiągalne. Nie patrz na sam koniec i nie mów, że Tobie się nie uda. Najważniejsze, że w końcu wystartujesz i małymi krokami ograniczysz produkcję śmieci. Z dnia na dzień nie staniesz się zero waste ninja. Tutaj chodzi o to, aby powolutku, krok po kroku utrwalać dobre nawyki i wprowadzać nowe. To naprawdę wystarczy. Spróbuj!
Jeśli chcesz otrzymywać więcej inspiracji dotyczących less waste, to zachęcam do zapisania się do specjalnej listy. Będę podrzucać inne wpisy na ten temat oraz tutoriale ZERO WASTE – DIY. A na zachętę mały prezent.
Znasz ruch zero waste? A jeśli tak, to wprowadziłaś już jakieś zmiany?