
Albo się je kocha, albo nienawidzi – oczywiście mowa o meblach z PRL-u. Jeszcze jakiś czas temu były stałymi bywalcami osiedlowych śmietnisk, a dziś coraz częściej zdobią mieszkanie. Sama się sobie dziwię, że trafiła do mnie peerelowska komoda, bo nigdy nie zachwycała mnie estetyka mebli z tego okresu.
Paskudne perełki PRL
Jeszcze niedawno w moim rodzinnym domu stała podobna meblościanka z wysokim połyskiem. Zresztą co ja piszę, kilka szafek nadal jest upchanych gdzieś w kącie. Podobno w okresie PRL-u ciężko było kupić cokolwiek, dlatego jeśli komuś się poszczęściło, to cała rodzina obchodziła się z takimi meblami jak ze złotym jajkiem. Mojej mamie trafił się jeden z najładniejszych modeli i właśnie z tej przyczyny dawniej nasza meblościanka była obiektem westchnień i elementem wielu opowieści. Kiedyś nawet trafiła do mojego nastoletniego pokoju. Nienawidziłam jej, bo w tym czasie były modne kolorowe meble z płyty mdf. Teraz już chyba wiecie, dlaczego broniłam się przed meblami z tego okresu.
Długo szukałam idealnej komody na moje poddasze. Chciałam żeby była drewniana, nie za szeroka i nie za długa. Jak się już jakaś znalazła, to albo stylistyka nie ta, albo rodzaj zabezpieczenia drewna nie do przyjęcia. Na miejscu komody z dnia na dzień rosła sterta gratów, dlatego musiałam szybko podjąć decyzję. Nie chciałam kupować drogiej komody, z której nie do końca byłabym zadowolona, a znając mnie z pewnością po pewnym czasie chciałabym coś innego. I własnie wtedy pojawił się pomysł na stara komodę. Przeszukałam OLX i trafiłam na ciekawą ofertę. Wszystkie znaki mówiły, że nie można przepuścić takiej okazji. Wypatrzona komoda była w dobrym stanie i idealnym rozmiarze, tego samego dnia udało się dograć transport, a w dodatku utargowaliśmy świetną cenę.
Metamorfoza komody PRL
Przed zakupem komody wiedziałam jak ma wyglądać jej metamorfoza. Mąż dał warunek: żadnej politury, bo źle mu się kojarzy taki efekt. Nie pozostało nic innego jak pozbyć się wysokiego połysku i zostawić surowy fornir. Po pierwszym szlifie papierem ściernym wiedziałam, że to zabawa do rana, dlatego postanowiłam jedynie ją trochę zmatowić. Każdą część komody dokładnie wyszlifowałam papierem ściernym, następnie wełną stalową, a na koniec wszystko odpyliłam i umyłam.
W takiej wersji komoda prezentowała się całkiem nieźle, ale czegoś mi brakowało. Przemalowałam nóżki i jedną szufladę. Wykorzystałam farby “Moje DEKO” od Śnieżki, które wygrałam w konkursie organizowanym przez Weronikę z Mavelo.
W sypialni pojawiają się złote akcenty, dlatego wykręciłam wszystkie srebrne uchwyty. Początkowo na szufladach miały być długie uchwyty, jednak nie zgadzał się rozstaw dziur na śruby i zastąpiłam je małymi gałkami. Na drzwiczkach zamiast dziurki na klucz jest ciekawy, złoty uchwyt.
Wszystkie szuflady wyłożyłam wzorzystą tapetą, którą kupiłam z myślą o ścianie za łóżkiem. Zmieniła się jednak nasza koncepcja na sypialnię, dlatego zrezygnowaliśmy z tego wzoru. Początkowo było mi szkoda tej tapety, bo przecież taka ładna, ale na szczęście szybko znalazła nowe zastosowanie.
Odnowiona komoda PRL
Jestem zadowolona z efektu, bo moim zdaniem wyszło ciekawie i trochę niestandardowo. Metamorfoza komody PRL zajęła mi tylko jedno popołudnie.
Więcej wpisów o remoncie:
Poddasze – remont, metamorfoza, inspiracje
Dajcie znać co sądzicie o tej metamorfozie! Jestem także ciekawa czy mieliście u siebie w domu takie perełki z okresu PRL.